sobota, 29 września 2012

Faktycznie, jest już ciemno...

-Jak to głupio brzmi... -uśmiechnęła się do siebie- Siedzę w zegarze.
Istotnie. Reyanna usiadła właśnie w pomieszczeniu, w którym znajdował się wielki zegar szkolny. Usiadła po turecku. Rozłożyła na podłodze swoje dziwaczne książki, oprawione w grube, skórzane okładki i zaczęła kartkować, w poszukiwaniu obrazków. Niestety, pierwsza książka okazała się nie spełniać jej potrzeb artystyczno-wizualnych i nie miała żadnych rycin. Wzięła zatem drugą i z zapałem maniaka przewracała w niej kartki. Co prawda, nie znalazła żadnego rysunku, za to czcionka była fantazyjnie abstrakcyjna i kolorowa. Westchnęła ciężko. Kolorowe zawijasy jednak, nie zadowoliły jej oczu.
-A może wyliczanka? -zamrugała głupkowato, patrząc na pozostałe dwie książki.
-A może lepiej nie...
Zamknęła oczy, kilka razy poprzewracała książki i na oślep wybrała jedną z nich. Nie sprawdzając nawet tytułu , otworzyła ją. Pierwsza strona ozdobiona była rysunkiem, przedstawiającym dziwaczne ptaki o zakrzywionych dziobach. Obrazek nie wzbudził jej sympatii, ponieważ nie był kolorowy.
-To chyba nie ma sensu. -westchnęła zrezygnowana i pozbierała swoje księgi.
Nagle usłyszała jakiś chrobot dobiegający zza ściany.
-O nie... Filch.
Spanikowała. Zaczęła kręcić się w kółko, nie wiedząc co ma zrobić. A stary woźny coraz to bardziej się zbliżał.
-Uczniowie mają być w swoich sypialniach o tej porze! -wychrypiał, rozglądając się nerwowo. Zatrzymał się tuż przed Reyanną.
'Faktycznie, jest już ciemno...' -pomyślała.
-Dobry wieczór, proszę pana. -powiedziała trzęsącym się głosem i od razu pobiegła w stronę schodów.
Charłak krzyczał coś jeszcze w jej kierunku, ale albinoska zupełnie się już tym nie przejmowała. Biegła ile sił w nogach w stronę lochów, choć taszczone przez nią książki nieco utrudniały jej czynność.
W końcu zatrzymała się w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Usiadła na kanapie, dysząc. Nim spostrzegła, że nie jest sama, minęło dobre kilka chwil.
Siedział obok niej czarnowłosy chłopak. Spoglądał na nią z lekkim zażenowaniem.
-Co? -mruknęła między jednym wdechem, a drugim.
Chłopak spojrzał na swoje stopy, a potem na Reyannę. Dziewczyna, w osłupieniu, zmarszczyła brwi, nie spuszczając z niego wzroku. Powtórzył swoją czynność, z miną wyrażającą tak wielkie niezadowolenie, że spokojnie mógłby zastąpić wszystkich dekadentów razem wziętych.
Reyanna w końcu spojrzała w tym samym kierunku. Spostrzegła, że jej książki leżą na jego stopach.
-Ups, wybacz.-zaśmiała się nerwowo i pozbierała swoje rzeczy.
Chłopak bez słowa wstał i udał się w kierunku swojej sypialni.
-Dobranoc. -mruknął, patrząc na nią przez ramię.
-Aha. -złożyła usta w dzióbek. - Miło się rozmawiało.- przewróciła oczami.