-Que pasa*? -zapytała, wchodząc do pełnej rumoru i hałasu sali lekcyjnej. Kilka Gryfonek spojrzało na nią z zażenowaniem, a koledzy Ślizgoni skomentowali jej pomyłkę głupimi chichotami. Nie zauważając anomalii swego języka, usiadła sobie na jedynym wolnym miejscu. Oczywiście, co było jak najbardziej w stylu Reyanny, nie raczyła spojrzeć do kogo się dosiadła. A, tym bardziej, na co usiadła.
Czarnowłosy chłopak zamrugał znacząco, dopełniając swoje poirytowanie głośnym westchnięciem. Albinoska spojrzała na niego kątem oka. Odpowiedziała na jego westchnięcie dziwacznym odgłosem cmokania i napuszona odwróciła się w stronę nauczycielskiego biurka, które było puste.
Jak przystało na lekcję eliksirów, profesor Slughorn, nieco zdyszany, wpełzł niemalże do klasy. Naturalnie, spóźnił się kilka minut. Zarówno Gryfoni, jak i Ślizgoni, których z resztą profesor był opiekunem, ucichli.
Zdyszany Horacy Slughorn spojrzał na Reyannę i okropnie się speszył.
-Moja droga panno Amayes... radziłbym się pani przesiąść.
-Por que**? To znaczy, dlaczego, panie profesorze? -poprawiła się szybko, trzepocąc rzęsami.
-Przygotowywaliśmy dziś eliksir żywej śmierci, ale uczeń pomylił składniki... i...
Nie musiał kończyć. Reyanna sama sobie dopowiedziała w myślach, co mogło się stać. Dodatkowo śmiechy i kpiny 'kolegów' i 'koleżanek' utwierdzały ją w fakcie, że jej obawy mają swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Bez słowa wstała, odsunęła od siebie felerne krzesło, które, jak mniemała, spotkało się niedawno z nieprzyjemną substancją znaną społeczeństwu jako 'paw' i skrzyżowała ramiona. Z obrażoną miną utkwiła spojrzenie w twarzy zmieszanego nauczyciela. Slughorn nerwowo spoglądał to na śmiejącą się do rozpuku młodzież, to na urażoną do granic możliwości Reyannę. W końcu jednak otrząsnął się z niemowy i zaczął zapowiadać plan swojej lekcji.
-Dziś moi drodzy, zajmiemy się przygotowywaniem Eliksiru Spokoju. Choć jego skład jest może banalny, to sam eliksir jest bardzo trudny to przyrządzenia. Uczniowie, którym, jako pierwszym uda się DOBRZE -powiedział z naciskiem, unosząc palec wskazujący na wysokości swojego nosa - przygotować wywar, otrzymają nagrodę w postaci dodatkowych punktów. Przepis znajdziecie w podręczniku na stronie 231. Czas start!
Uczniowie niemalże rzucili się do swoich książek, by przekartkować je na właściwą stronę. Slughorn rozdał składniki i praca się rozpoczęła.
Reyanna oparła się o stolik i z obrzydzeniem wpatrywała się w swój podręcznik. Wzdychała raz po raz, uwydatniając swoje niezadowolenie.
-A ty nie robisz? -zapytał nagle jej sąsiad. Głos chłopaka wydał jej się znajomy, choć nie mogła sobie przypomnieć, gdzie mogła go usłyszeć.
-Nie. -odpowiedziała dobitnym tonem, przerzucając włosy przez ramię. Spojrzała na rozmówcę.
-Gdzieś Cię już widziałam. -oznajmiła po chwili. Brunet podniósł wzrok znad książki. Jego mina wyrażała politowanie i brak cierpliwości.
-Jakby na to nie patrzeć, jesteśmy w jednym domu.
Amayes zerknęła przez ramię na jego krawat. Faktycznie, miał barwy srebra i szmaragdu. Podrapała się w tył głowy.
-Yhy. -przytaknęła. Zdawało się, jakby zapomniała o urazie spowodowanym pechowym krzesłem, bo otworzyła podręcznik, mniej więcej w połowie i zaczęła go hałaśliwie kartkować. Brunet pokręcił głową.
-Strona 231. -powiedział.
-Słucham?
Przerzucił parę kartek wstecz, docierając do strony 231. Przetarł oczy i powrócił do pracy.
Albinoska przeczytała recepturę. "Wydaje się proste!"-ucieszyła się w duchu. Wzięła do ręki Kamień Księżycowy, który był jednym z dwóch składników. Drugim składnikiem był syrop z ciemiernika czarnego, który błyszczał w półmroku klasy, odbijając od siebie nikłe światło. Podrzuciła dwa razy Kamieniem Księżycowym i postanowiła zabrać się do roboty.
Jak postanowiła, tak uczyniła. Rozkruszyła Kamień na małe drobinki i dodała do kociołka.
-250 ml syropu z czarnego ciemiernika... -odczytała z treści.
Niestety, liczby, numerki i matematyka wyższej sfery nie była jej mocną stroną, zatem dodała do rozkruszonego Kamienia cały flakonik syropu. Spoglądnęła na kociołek. Nic się nie działo, więc wzruszyła ramionami i kontynuowała. Posługując sie poradami z przepisu, zaczęła mieszać składniki powoli, w prawą stronę. Później postawiła kociołek na ogniu, by ogrzać swój eliksir.
Coś zaczęło bulgotać, jednak Reyanna nie przejęła się tym zbytnio...
Spojrzała w garnek z wywarem, gdy ten wybuchnął jej prosto w twarz...
Klasa zaczęła zataczać się głośnym rechotem, a Slughorn pacnął się w czoło.
Sąsiad Reyanny zachichotał pod nosem i udając, że nic nie widział, kontynuował swoją pracę.
-Que pasa....? -zapytała, mrugając oczami.
*Que pasa(hiszp) - Co się dzieje?
**Por que?(hiszp) - Dlaczego?