sobota, 13 października 2012
"O, nie panie profesorze. Te latające talerze to był tylko wypadek."
Siedziałam w pokoju wspólnym Krukonów rozglądając się podejrzliwie. Była sobota, godzina 16;00, a nikogo nigdzie nie było widać. Skrzyżowałam nogi i zamyśliłam się. Czyżbym przegapiła wyjście do Hogsmeade? Nieee, to niemożliwe. Podeszłam spokojnie do tablicy ogłoszeń.
- Korepetycje z transmutacji... - zaczęłam. - Lekcje latania dla pierwszaków... Nauka robienia magicznych wypieków u Zgredka... Jak zajmować się sklątką... - cofnęłam wzrok. - Zgredek uczy pieczenia?!
Zaczęłam się śmiać. Nie mogłam opanować tego napadu. Oparłam się o fotel. Dobrze, że nikogo wtedy nie było, bo moja opinia raczej by trochę upadła... Na wysokość podłogi... Wyszłam na korytarz. Nie mogłam znieść tej samotności i to w pomieszczeniu, gdzie zazwyczaj było tyle hałasu, że nie dało się tam zostać na dłużej. W ogóle mało przebywałam w naszym saloniku. Wolałam otwartą przestrzeń, tę mieszaninę kolorowych krawatów, tą woń, którą się czuło, gdy tylko zbliżyło się do lochów... Szłam tak nie patrząc właściwie gdzie idę. Aż nagle...
- Uważaj trochę! - wrzasnął jakiś kucający gryfon, gdy przeleciałam nad nim lądując twarzą na podłodze.
- Auć. - złapałam się za głowę. - Wybacz, nie chciałam.
Spojrzałam w jego stronę. No tak, Potter. Jak pech to pech.
- Następnym razem patrz pod nogi. - wstał i podał mi rękę.
Nie chwyciłam jej. Podniosłam się, uśmiechnęłam ponuro i ruszyłam w przeciwną stronę. Dogonił mnie.
- Coś się stało?
- Nic. Odczep się.
- Coś czuję, że mnie nie lubisz.
- Brawo.
Zaśmiał się.
- A mogę spytać dlaczego?
- No wiesz... Jesteś trochę zarozumiały, arogancki, złośliwy...
- No i?
Stanęłam.
- No i?!
Zapytałam z oburzeniem. Ruszyłam dalej. Szedł za mną jak cień, ale już w milczeniu.
- Wiesz, mówisz jak Lily. - odezwał się po chwili.
- Serio? To takie dziwne...
- Nie bądź taka chłodna.
- Bo?
- Bo cię o to proszę.
Uniosłam brew, ale nie przerwałam mu. Znowu zaczął mówić.
- A gdzie się podział twój akcent?
- Hę? - zdziwiłam się.
- No wiesz, w drugiej klasie mówiłaś tak bardziej jak francuska.
- Je écouter?
- No właśnie. Nigdy nie wiedziałem o co ci chodzi.
Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Wiesz może nie jesteś aż taki okropny, ale boli mnie twój brak wiedzy. A propos - wiesz może gdzie jest cała szkoła?
- Na lekcji pieczenia.
- Co?!
Wpadłam w śmiech. Nie sądziłam, że aż tyle osób będzie chciało brać w tym udział. Szliśmy tak i szliśmy. Po chwili dołączyli również do nas Remus i Syriusz. Uśmiechnęłam się do blondyna i spojrzałam na jego ciuchy. Lupin w mugolskich ubraniach, nawet w weekend - nietypowy widok. Dotarliśmy do lochów. Gdy tylko zeszliśmy po schodach usłyszeliśmy szyderczy śmiech.
- Proszę, proszę, proszę... Kto tu się zjawił? - Draco szedł w otoczeniu trójki przyjaciół. Toma, Lucjusza i Belli.
- Najwyraźniej my. Masz problemy ze wzrokiem? - Black zmierzył go od stóp po głowę.
- Czy mam się czuć urażony?
- Liczyłem na taki efekt.
- Popatrzcie, zdrajca rodziny znowu się stawia. Oj, Bellatrix, nie zazdroszczę Ci krewniaka.
Chłopcy stanęli naprzeciw siebie.
- Łapo, chodź. Zwijamy się. - Remus pociągnął go za koszulę.
On tylko szarpnął ręką. Bella wyciągnęła różdżkę, uczyniłam to samo. Pozostali poszli w nasze ślady.
***
- O, nie panie profesorze. te latające talerze to był tylko wypadek.
Flitwick spojrzał na mnie i pokręcił głową.
- Blackrose... Ty? Dlaczego?
Złapałam się za brodę.
- Sama nie wiem czy to mój urok osobisty przyciąga do mnie wszystkie przedmioty, czy wrodzone posłuszeństwo irytuje Ślizgonów na tyle, że muszą rzucać we mnie obiadem. - wzruszyłam ramionami patrząc na klopsiki we włosach.
- Jakim cudem z lochów przenieśliście się nagle do Wielkiej Sali?! - McGonagall zmierzyła wzrokiem trzech huncwotów.
- Pani profesor, magia jest w każdym z nas i każdy ma swoje tajemnice. Czy ja się pani pytam dlaczego zamiast się przebrać zmienia sobie pani kolor piżamy na różowy? - jęknął James.
Minerva była wściekła, a my już prawie leżeliśmy na podłodze.
- Skąd to wiesz?!
- Nie trzeba latać na miotle wkoło wieży Gryfonów o trzeciej w nocy...
- Co ty robisz w pokoju wspólnym o tej porze?!
- Pani ma swoje dziwactwa, ja mam swoje.
- Potter! Szlaban na dwa tygodnie!
- Za co? Nie powiedziałem przecież wszystkiego! Mogłem jeszcze przecież dodać, że przy tym śpiewa pani operę...
~ Risa Blackrose .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OdpowiedzUsuńLeże. Druga część niesamowita! Zresztą Zgredek uczy piec? Nie możliwe xd Kocham cię i ten twój nie normalny świat wyobraźni!
Dziękuję bardzo, to miłe co piszesz ^^ :D
UsuńPadłam xd...
OdpowiedzUsuńczekam na więcej ;3
Genialnie piszesz. :D
OdpowiedzUsuńRozwaliły mnie 'dziwactwa McGonagall' ;d